sobota, 4 czerwca 2011

Zawiercie Bursztynowe



kraj: Polska
browar: Browar na Jurze
ekstrakt: 13,1%; alkohol: 5,6%; butelka 0,5 l
typ: półciemne; rodzaj: ale; pasteryzowane
źródło: sklep Piwowar na Reymonta,
cena: 4,30 PLN

Wszyscy ostatnio piszą, bądź mówią, o piwach Pinty, których jeszcze nie miałem okazji spróbować i po cichu obawiam się, że ich nie spróbuję. Na Experiment Beer mnie natomiast, o piwie też warzonym w Browarze na Jurze, ale już w stu procentach ichnim. Zawiercie Bursztynowe, bo o nim będę pisać, to jedno z czterech piw spod nazwy Zawiercie (są jeszcze: Jasne Pełne, Miodowe i Czekoladowe). Jest to również jedno z niewielu warzonych w Polsce piw górnej fermentacji. Pod "bursztynową" nazwą kryje mocno goryczkowy bitter, a nie jak można się spodziewać słodkawy ulepek dla osób nieprzepadających za piwem.
Piwo jest koloru ciemnego bursztyny, herbaty... pod światło widać miedziane refleksy. Piwo jest lekko oleiste, klarowne. Z pianą tutaj raczej średnio. Po nalaniu tak na trochę więcej niż palec. Jest lekko przybrudzona... szara albo wpadająca w ecru, składa się z drobnych i średnich pęcherzyków. Redukuje się do obwódki. Oblepia szkło. Zawiercie Bursztynowe pachniało mi słodowo, lekko karmelem i drożdżami. Dało się też wyczuć ulotne nuty chmielowe. Owoców, o których pisali koledzy-blogerzy, niestety wyczułem. W smaku, najprościej rzecz ujmując, przepyszne! Dawno pierwszy łyk i spłukująca gardło wytrawna goryczka nie wzbudziła u mnie takiego entuzjazmu. Jest ona tutaj o wiele bardziej złożona i cięższa niż w przeciętnym lagerze. Można powiedzieć, że lekko korzenna, torfowa. Uwalnia swoje dodatkowe atuty w posmaku i jest po prostu wyborna! A to wszystko na słodowej podbudowie z wyczuwalnymi karmelowymi i lekko kwaśnymi nutami. Wysycenie raczej słabe - lekko drapie, nie przeszkadza. 

Wygląd butelki nie wzbudza niestety mojego entuzjazmu. Na szyjce mamy dość ciekawą etykietę. W kształcie litery V z przyjemnie wykonaną wstęgą z napisem "Naturalne" i kuflem - stylowo podchodziło mi to pod podręczniki RPG do jakiegoś fantasy. To mi się akurat podoba. Natomiast duża etykieta to taka lekka wioska. Górna jej część to rysunek karczmy (a dokładnie jest to "Karczma u Stacha"), też w podobnym stylu co ten kufelek na krawatce, ale wykonana słabiej. Ale to nadal nie jest złe. Zła jest cała reszta. Tło w kolorze starego papieru, ciemno-bura kolorystyka i chociaż zdaję sobie sprawę czego chcieli dokonać, to nie uważam że to do końca wyszło. Dolna część to jasny, mleczny bursztyn, który wygląda jak kartofel i który w ogóle nie ma nic wspólnego z piwem. Jest też stempel "Piwo z Jury" (tego się nie czepiam) i moim zdaniem źle dobrane czcionki. Całość taka bura, nijaka i nieprzyciągająca wzroku. Szkoda. Na kontrze komplet informacji, również o tym, że mamy do czynienia z górną fermentacją. W ogóle mamy opis piwa co jest dla mnie super sprawą. Przyczepić się jeszcze muszę nazwy... po kiego grzyba to "Bursztynowe"? Tak jak zauważył Kopyr, dlaczego nie pokusili się o zaznaczenie w jaki stylu to uwarzyli? Można szukać analogii, że i bursztyn, i Bursztynowe to skarb Polski, ale to naprawdę naciągane. Ktoś to rzuci okiem na to butelkę w sklepie i przypadkiem nie zapyta się "A co to jest?", w życiu nie domyśli się z czym miałby do czynienia. Gdybym nie wrócił kilka dni temu, do wpisu na którymś z piwnych blogów, na bank bym je przegapił!

Zawiercie Bursztynowe to piwo dla ludzi lubiących cięższe, goryczkowe piwa. Nie mam doświadczenia z bitterami, ale uwielbiam piotrkowskie Ale Ale, i uwielbiam też Zawiercie Bursztynowe. To miłość od pierwszego łyka! Piwo warte pieniędzy które za nie zapłaciłem (kocham Piwowara za takie ceny). Jeżeli do tej pory je omijaliście, obawialiście się go, bądź o nim nie słyszeliście, to teraz jest pora by go próbować. Koniecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts with Thumbnails