piątek, 24 lipca 2009

Frater Pszeniczny

kraj: Polska
browar: Kielce
ekstrakt: 12,5%; alkohol: 5,5%; butelka 0,5 l
typ: jasne; rodzaj: pszeniczne; pasteryzowane
źródło: hipermarket Piotr i Paweł,
cena: 4,29 PLN

Frater Pszeniczny rozczarował mnie bardzo. To chyba najbardziej niesmaczne piwo pszeniczne jakie miałem okazję pić. Pierwsze co rzuca się w oczy po nalaniu do szklanki to mało mętny kolor. O ile w przypadku innych pszeniczniaków nie ma mowy o spojrzeniu "przez szklankę" tak Frater jest na tyle klarowne, że to umożliwia. Drugie co uderza to natychmiastowy opad piany. Nie wiem czy kożuch utrzymał się trzydzieści sekund. Później utrzymuje się przez kilka minut takie coś co udało mi się uwiecznić na zdjęciu. Wysycenie równie słabe, niemalże znika razem z pianą. Spory plus dla tego piwa za zapach. Oprócz pszenicy pojawia się słodka nuta owocowa (jak dla mnie banan). Olbrzymi minus za smak. Piwo wydawało mi się wodniste, pszenica niby była, ale bananowej słodyczy praktycznie nie wyczułem (nie mówiąc już o goździkach). Stwierdzam również brak goryczki. Za to było kwaśno! W zasadzie pierwsze skojarzenie jakie pojawia się w głowie to własnie "za kwaśne!" Brak słodyczy, która złamałaby tą kwaskowatość powoduje, że Frater jest jak dla mnie niesmaczny. Opakowanie całkiem, całkiem. Fajne czcionki i złote dodatki, szkoda tylko że rysunek klasztoru wypada niemrawo na tym żółtym tle.


Kiepskie piwo, kiepskie zdjęcie. Liczyłem, że będzie kolejny polski pszeniczniak, który będę chętnie kupował, a tu klops. Szkoda. Jeżeli SABMiller nie stwierdzi, że nie opłaca mu się robienie piwa klasztornego to może kiedyś spróbuję się z tym Fraterem zmierzyć. A nuż trafiłem na skopaną partię. Na tą chwilę szczerze odradzam. Szkoda pieniędzy. Lepiej kupić piotrkowskiego Weizena.

Przeczytaj opinię o innym piwie z tego browaru:

wtorek, 21 lipca 2009

Faustus

kraj: Niemcy
browar: Herrnbräu
ekstrakt: nie podano; alkohol: 6%; butelka 0,5 l
typ: jasne; rodzaj: pszeniczne; pasteryzowane
źródło: hipermarket Carrefour,
cena: 5,20 PLN (chyba przepłacony)

A jednak trafiło się jeszcze jedno zagraniczne piwo. Odwiedziłem dzisiaj hipermarket Carrefour i mnie zszokowała ilość dostępnych gatunków i marek. Sporo importu, sporo regionalnych... myślę, że gdyby je dodać, byłoby ich więcej niż koncernowych piw. Serio. Pewnie poczuł oddech konkurencji w postaci Piotra i Pawła (bo nie sądzę, żeby jednak liczył mniejsze sklepy) i zaopatrzył się w bardziej "ekskluzywne", jak na nasze warunki towary. Wybrałem sobie właśnie do degustacji Faustusa, którego już jakiś czas temu piłem i który specjalnie nie zapadł mi w pamięć. Okazało się, że to bardzo smaczny pszeniczniak, ale niestety nie z Polski (zmyliły mnie całkowicie te polskie etykiety).

Faustus wygląda w szklance po prostu świetnie. Gruba piana z ekstra czapą, kolor złociutkiej pszenicy, do tego ładnie pracujące bąbelki. Bardzo poprawny jak na weissbier zapach. Słodziutki, z delikatną bananową nutą, która idealnie miesza się z pszenicą. Aż chciało się pić. W smaku naprawdę bardzo porządny. Słodki, chociaż bardziej niż banany i goździki (co osobiście mi zupełnie nie przeszkadzało) czuć tutaj lekką kwaskowatość. Orzeźwiający i lekki, w sam raz na wieczór. Ten efekt potęguje idealne wysycenie, widać było bąbelki bardzo długo. Na tylnej etykiecie widnieje zdanie: "W ten sposób przygotowane piwo nada każdemu łykowi znakomity smak", co jest całkowitą prawdą. Faustus smakuje dobrze do samego końca. Z tych kilku pszenicznych, które miałem okazję pić plasuje się z pewnością bardzo wysoko. Jedyne do czego mogę się przypieprzyć to bardzo licha etykieta. Piwo o takiej nazwie nie powinno mieć krytej strzechą chaty i snobów słomy. Żółtawa kolorystyka, odróżniająca się na tym tle czerwona wstęga i czcionki też niespecjalnie trafiają w mój gust.


Jeszcze drobne ogłoszenia parafialne. Z tych do pszenicznego, mam tylko szklanki do Kapuzinera, także wszystkie piwa tego rodzaju będą na moich nieudolnych, "komórkowych" zdjęciach w nich. Naprawdę wielkie sorry za ich jakość, ale sądzę, że lepiej żeby w coś poza tymi znalezionymi w necie zdobiło wpis. Trzecia sprawa to przy ekstraktach dodaję "(podobno)", gdy na którejś z polskich stron o piwie trafię na taką informację, jeżeli jej nie ma to "nie podano". Pisałem przy Tenacious D oczywiście.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Krušovice Imperial

kraj: Czechy
browar: Krušovice
ekstrakt: 12%; alkohol: 5%; butelka 0,5 l
typ: jasne; rodzaj: lager; pasteryzowane
źródło: import

Ostatnie piwo-prezent z wakacyjnego wyjazdu mojej mamy. Krušovice Imperial zostawiłem sobie na koniec z dwóch względów. Jedyny z piątki nie był Słowakiem, a po drugie prezentował się po prostu po królewsku. Mimo iż ten, którego ja piłem minimalnie różnił się wyglądem od tego po lewej (trochę zmienione sreberko na szyjce i inny kształt butelki), ale kapitalna etykieta i kolorystyka zostały bez zmian. Pierwsze co rzuca się w oczy to austryjacka korona cesarska Rudolfa II Habsburga, któremu dostarczano na dwór piwo z Krušovic od 1581 roku. Złoto, srebro, miedź, świetna czcionka i medale cieszą oko. Całość jest cholernie estetyczna. Piękna butelka. Więc już wiemy, że Imperial wygląda świetnie, ale czy tak smakuje? Niekoniecznie.
Po nalaniu do szklanki widzimy piwo o pięknej złotej barwie, z pracującymi bąbelkami i grubą pianą (która już mnie przyzwyczaiła do tego, że opadła dość szybko i nawet nie zdążyłem jej uwiecznić na zdjęciu). I w tym momencie u mnie zaczęły się schody. Zapach Imperiala podjeżdżał alkoholem. Zaskoczyło mnie to totalnie. Później zaczął dochodzić do mnie słód, ale jednak pierwsze nieprzyjemne wrażenie pozostało i po smaku spodziewałem się najgorszego, w sumie niepotrzebnie. Był wyrazisty, gorzki i po kilku łykach chciałem zapomnieć o tym zapachowym zgrzycie, tyle że nie do końca się dało. Mam wrażenie, że piwo dość szybko wygazowało, ale o dziwo było nadal okej i piło się je dobrze.


Myślę, że Krušovice Imperial to najsmaczniejsze z tych jasnych piw, zza południowej granicy, które piłem w przeciągu ostatnich kilku dni. Intensywna goryczka w smaku, a przy tym przyjemnie orzeźwiające. Z minusów to ten zapach i wysycenie, no ale może przy okazji kiedyś spróbuję jeszcze raz i zweryfikuję. Smaczny lager.

Przeczytaj opinię o innym piwie z tego browaru:

niedziela, 19 lipca 2009

Gambrinus Světlý

kraj: niby Czechy, ale lane w Słowacji
browar: Topvar na licencji Plzeňský Prazdroj
ekstrakt: (podobno) 10%; alkohol: 4,1%; butelka 0,5 l
typ: jasne; rodzaj: lager; pasteryzowane
źródło: import

Nie miałem szczęścia do słowackich pilsów, ale za to mam szczęście do lagerów. Najpierw całkiem smaczny ciemny Šariš, a teraz piszę o równie dobrym, tyle że lekkim, Gambrinusie Světlým. Smakowo nie jest to może jakiś cud, ale piłem go bez bólu. W pierwszej chwili myślałem, że przyjechało ze Słowacji czeskie piwo, ale okazało się, że słowacki Topowar (który lał Gambrinusa) i Šariš, jaki i czeski Prazdroj należą do SABMiller, więc nie dziwota. Pewnie niedługo Kompania będzie lała kolejne czeskie specjały. Ale wracając do tematu. Gambrinus miał smaczną goryczkę, którą łamał delikatnie smak słodu. Miły dla podniebienia, pozostawił po wypiciu bardzo fajny posmak. Odmianą od słowackich pilsów był przyjemny dla nosa zapach. Wysycenie świetne, bąbelki orzeźwiające, piwo smyrało w zasadzie do samego końca. Piana natomiast siadła prawie natychmiast, chociaż zaraz po nalaniu nie prezentowała się najgorzej. Wizualnie jak najbardziej ok. Kolejna, dobrze prezentująca się butelka. Ładna etykieta o nietypowym kształcie i przyjemna dla oka kolorystyka.


Podsumowując, Gambrinus Světlý jest niewymagający, ale przy tym niezły. Piło się go dobrze i jeżeli kiedyś będę mieć okazję to jeszcze do niego wrócę. Fajnie gdybym trafił akurat na tego lanego w Plzniu.

Smädný Mních 10 %

kraj: Słowacja
browar: Šariš
ekstrakt: (podobno) 10%; alkohol: 4,3%; butelka 0,5 l
typ: jasne; rodzaj: pilsner; pasteryzowane
źródło: import

Smädný Mních 10 % to kolejne piwo, które przyjechało z moją mamą ze Słowacji. Šariš postarał się i zaserwował świetnie wyglądającą butelkę. Etykieta prezentuje się naprawdę fajnie, kolorystyka i jowialny braciszek z kuflem piwa zwiastują coś... oryginalnego. Do kufla lałem pięknie wyglądające złoto, utworzyła się ładna grubo ziarnista czapa, ale po pierwszym łyku już wiedziałem jak bardzo się pomyliłem. Mnich to bardzo przeciętny, średni w smaku pils, który mami ładnym opakowaniem. Picie tego piwa to całkowity brak przyjemności. Prawie niewyczuwalna chmielowa nuta, typowy, nieciekawy, koncernowy zapach i piana, która zniknęła w ciągu kilku minut całkowicie mnie do niego zniechęciły. Piwo było porządnie schłodzone i dobrze wysycone, ale nie udało mu się mnie orzeźwić po wczorajszych upałach co uważam za osobną porażkę. Ciężko mi to piwo jakoś podsumować, z jednej strony trafiłem na pospolite lekkie piwo. Nie wykręcało mnie, ani nie odrzucało odorem, ale nie da się tutaj znaleźć jakichkolwiek walorów, a chyba w tym przypadku nijakość też można liczyć jako winę. Nie polecam (bez bolda, bo Mnich był smaczniejszy od Šariš 10%).


Na dwa słowackie pilsy, oba okazały się nieciekawe, wodniste (nawet jak na dziesiątki) i niegodne polecenia. No, ale nikt nie gwarantuje, że za południową granicą robią smaczniejsze piwo niż u nas w Polsce. Na pewno sporo możemy się nauczyć od sąsiadów w dziedzinie projektowania etykiet, bo butelki wyglądają naprawdę świetnie.

Przeczytaj opinię o innym piwie z tego browaru:

sobota, 18 lipca 2009

Šariš Tmavé Pivo

kraj: Słowacja
browar: Šariš
ekstrakt: (podobno) 11%; alkohol: 4,1%; butelka 0,5 l
typ: ciemne; rodzaj: lager; pasteryzowane
źródło: import

Po sporym rozczarowaniu, jakim było Šariš 10% zdecydowałem się właśnie na Šariš Tmavé Pivo. Po raz kolejny ładna etykieta, tym razem w złocie, czerni z dodatkiem czerwieni. Poza tym lubię taki klasyczny układ. Butelka wyglądała naprawdę kusząco w mojej lodówce. Po nalaniu pojawiła się gruba piana, która opadła w czasie, gdy poszedłem po telefon i zrobiłem zdjęcie. Taka jaką widać utrzymywała się dość długo, ale o dziwo nie zostawiła jakiegokolwiek śladu na kuflu. Chociaż może tak miało być? Piwo o ładnej, ciemnej barwie (chociaż nie jest to czerń Murphy's) i przyjemnym zapachu. Mimo iż nie jestem znawcą, ani specjalnym miłośnikiem ciemnego, bądź palonego piwa to już po pierwszym łyku było bardzo przyjemnie. Najpierw czuć przyjemną goryczkę, później dość szybko ulatujące palenie (które mnie skojarzyło się miło z orzechami) i na końcu dochodzi najsłabszy element, na szczęście jakoś bardzo nie psujący całości - słodycz. Im mniej w kuflu, tym piwo wydawało mi się coraz bardziej słodkie. Niby przyjemna gorycz utrzymywała się prawie do końca, ale się dość konkretnie tym Šarišem zasłodziłem.


Ciemne piwa to raczej nie moja bajka, ale myślę, że Šariš Tmavé Pivo jest okej. Bardzo mile zapamiętam ten "orzechowy" posmak zaraz po pierwszych łykach. Przyjemne w piciu i jak dla mnie smaczne, zostawiło zdecydowanie lepsze wrażenie niż ta pechowa 10.

Tenacious D jest super. Ten post powstawał przy dźwiękach kawałków "Kielbasa" i "Explosivo".

Przeczytaj opinię o innym piwie z tego browaru:

Šariš 10 %

kraj: Słowacja
browar: Šariš
ekstrakt: 10%; alkohol: 4,1%; butelka 0,5 l
typ: jasne; rodzaj: pilsner; pasteryzowane
źródło: import

Šariš 10% przywiozła mi mama ze Słowacji, w której gościła przelotnie podczas swojego urlopu. Było to jedno z kilku słowackich piw dostępnych w bardejovskim supermarkecie. Szkoda, że jechało, aż do centralnej Polski by skończyć tam gdzie skończyło. Ładna, srebrno-czerwona etykieta ze złotymi dodatkami zwiastowała naprawdę dobrze, a jednak piwo okazało się całkowitym rozczarowaniem. Po rozlaniu uraczyło nas nieciekawym kolorem - niemrawa żółta barwa, kiepską pianą, która nie zostawiła na kuflu nawet korony i tragicznie nijakim smakiem. W tym Šarišiu nie czuć było ani goryczki chmielu, ani słodu. Zapach również niespecjalny. Po dłuższej chwili w ustach robiło się dziwnie kwaśno. Był nie tyle kiepski, był zwyczajnie niesmaczny. Nie wiem które porównanie jest bardziej trafne... do wylanego na podłogę piwa wyciśniętego ze ścierki czy do wody, którą przepłukało się butelkę. Ostatecznie, całkowicie rozczarowani i skrzywieni Šariša wylaliśmy po kilku łykach. Patrząc po opiniach w sieci trafiłem na kilka gdzie chwalą je za goryczkę, której osobiście nie wyczułem.

Podobno czasem trafia się na jakąś skopaną partię. Może kiedyś, przy innej okazji spróbuję, ale na tą chwilę mój werdykt to: nie polecam.

Zdjęcie jakości "komórkowej" i robione o dość późnej porze, więc i światło słabe. Wpis powstawał przy muzyce Tenacious D.

Przeczytaj opinię o innym piwie z tego browaru:

piątek, 17 lipca 2009

For Christ's sake! Why!?

Po co mi to?

To moje trzecie miejsce w blogosferze. Kolejny blog, chociaż dwa poprzednie zaniedbuję bardziej lub mniej, poświęcając im zbyt mało czasu. Nie tyle ile mogę, nie tyle ile bym chciał. I serce mnie boli. Zero regularności, zero oddania.

W tym wszystkim powstał Piwny-Eksperyment. Po prostu poczułem taką potrzebę, wydawało mi się, że muszę mieć miejsce gdzie będę mógł przelać moje przemyślenia dot. konsumpcji. Chcę coś polecić, przed czymś ostrzec.

Od dobrych kilku miesięcy zacząłem się kierować przy wyborze piwa czymś więcej niż ilością procentów na etykiecie i łatwością dostępu (czytaj: najbliższym 24h). Powiedzmy, że jeszcze w ubiegłym roku byłem wierny marce, którą mi smakowała, którą było mi najłatwiej dostać i która była w miarę tania. To się zmieniło w momencie kiedy trafiłem do sklepu z piwami regionalnymi na ul. Toruńskiej. Zacząłem wybierać na chybił trafił piwa, które nic mi z nazwy nie mówiły. I okazało się to zajebistą przygodą. Fuck yeah! Spróbowałem po raz pierwszy pszeniczniaka, pokochałem piwa niepasteryzowane, poznałem coś spoza koncernowych lodówek. Zacząłem czytać o browarach regionalnych, o gatunkach, rodzajach, markach. Minęło kilka miesięcy i odkryłem sklep koło kościoła, gdzie właściciel sprowadza również kilkanaście regionalnych piwek i zawsze można trafić tam coś nowego. Minęło kilka kolejnych i doszedł sklep z Zamkowej - prawdziwa mekka dla miłośników piwa. Otworzyli w Pabianicach Piotra i Pawła. Byłem w łódzkim Peronie i Bierhalle, i strasznie mi smakowało to co tam spróbowałem. I mam nadzieję, że na tym się nie skończy.

Z góry uprzedzam. Nie jestem znawcą. Trochę czytam, trochę słucham. Sam mam język i wielki nos, więc chcąc nie chcąc czuję smak i zapach. Po dziesięciu latach obcowania z tym trunkiem wiem co mi smakuje, wiem czego nie lubię. Experiment Beer będzie o moich przemyśleniach na temat piwa. O delektowaniu się nim i szanowaniu go jeżeli jego picie dostarczyło mi przyjemności. Bez not, bo za cholerę nie potrafię wystawić językiem oceny. I żeby było jasne... nie piję zbyt często, więc nie będziecie się tutaj topić w recenzjach.

I nie spodziewajcie się belgijskich frykasów (ze spontanicznej fermentacji) czy dużych ilości importu! Będę się starał pisać głównie o polskim piwie, chociaż na "dzień dobry" będzie...
Related Posts with Thumbnails